Od ponad 30 lat jestem posiadaczką działki. Nazywam ją letnim azylem, gdyż spędzamy na niej - ja i moja rodzina- każdą wolną, wiosenno - letnią, słoneczną chwilę.
Daje nam wypoczynek, odskocznię od codziennego, miejskiego życia, pozwala na integrację z przyrodą.
Forma wypoczynku na łonie natury zależy od sytuacji, potrzeby chwili, samopoczucia. Najczęściej, jeżeli nie ma jakiejś szczególnej mobilizacji, rodzinnego grilla, gości w odwiedzinach, każdy wypoczywa wg własnego uznania.
Normą jest czytanie, opalanie się, a nawet odsypianie wczesnych
pobudek do pracy czy szkoły, jeśli jeszcze nie ma upragnionych wakacji.
Oczywiście dla mnie i mojej córki, to najczęściej odpoczynek czynny, bo na
działce, jak powszechnie wiadomo zajęcia nigdy nie zabraknie. Niestety, reszta rodzinki wychodzi z założenia "Ja nie kret, w
ziemi ryć nie będę", więc to my musimy kopać, sadzić a potem plewić. Dobrze, że chociaż nie mają wstrętu do kosiarki i raz na tydzień, ktoś się
zlituje i zabawi się w fryzjera trawki.
A jest co kosić, bo działka ma prawie 1000 m2. Jest na niej więc miejsce na niewielkie ok.10 m2 oczko wodne z rybkami i
żabciami, basen o poj. 4000 litów wody, aby się było można schłodzić, gdy słoneczko
mocno przygrzewa i dość duży trawnik, aby można pograć w siatkówkę, badmintona,
jeśli najdzie młodzież ochota w czasie, gdy nie siedzą z nosem w smartfonie,
laptopie lub książce.Szkoda tylko, że to lato u nas tak krótko trwa i nie zawsze spełnia
kryteria zarezerwowane dla m-cy letnich :)